Jak tylko sie dowiedzialam, ze mam raka zadzwonilam do mojej siostry. Ona od razu przyleciala zeby ze mna byc podczas operacji. Oto co napisala jak bylam w szpitalu:
Jesli ktos ma jeszcze watpliwosci czy Malinka wyzdrowieje, niech przeczyta opowiesc jak ona potraktowala Mr Raka!
W dzien operacji Malinka wczesnie wstala i zjadla ogromna porcje owsianki. Potem wziela dlugi prysznic, zrobila super makijaz i boska fryzure; nalozyla nowa mini-czarna sukienke na koronkowa bielizne (lekarz badajacy kazal jej wymienic bielizne na "cos bardziej odpowiedniego" he he;)
Potem Malinka zrobila sobie zdjecia, odwolala najblizsze terminy (mniej wiecej tak:" przepraszam bardzo, nie moge przyjsc, bo mam raka. Zadzwonie jak juz bede zdrowa! Do zobaczenia!" ) : odskrobala samochod z lodu i wyjechala na operacje! Po zabiegu wstala i zamowila sobie menu z czterema deserami. Wieprzowine slodko-kwasna, sok, ciastko czekoladowe, pomarancze, biszkopt z serem, gruszke w syropie... Mi kazala sobie masowac stopy, a do Boba powiedziala zeby ja rozpieszczal i zabral ja do USA na wakacje. Dla Malinki to bylo jak rutynowy zabieg wyciecia migdalkow.
Dzis sa Jej urodziny - sto lat, Lala!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz