Mój onkolog twierdzi, że wciąż istnieją rozwiązania, które mogą mi pomóc. Największe szanse na kontrolowanie choroby daje dalsza chemioterapia. Byłaby to inna chemioterapia niż poprzednia, więc istnieje prawdopodobieństwo, że zadziała. Problem w tym, że nie jest refundowana przez NHS, a nas na nią na pewno nie stać. Szpital zwróci się o dotacje na moje leczenie, ale jeśli odpowiedź będzie odmowna, wtedy dostanę inny rodzaj chemioterapii (która już nie będzie tak dobra).
Gdybym odmówiła przyjęcia chemii, wtedy zaoferują mi lek o nazwie Zoladex, który hamuje produkcję estrogenu. Ponieważ mój nowotwór żywi się estrogenami, to powinno zadziałać. Piszę „powinno”, bo lekarze nie są pewni czy w moim przypadku będzie równie efektywny, ponieważ mój nowotwór, mimo, że hormonozależny, wcale się tak nie zachowuje. Jest zupełnie nieprzewidywalny. Większość raków żywiących się estrogenami, zwalcza się lekiem o nazwie Tamoxifen. Cóż, biorę go od prawie roku i najwyraźniej na mnie nie działa, skoro nowotwór nie tylko odnowił się w piersi, ale mam także przerzuty na wątrobę.
Teraz czekamy na wieści w sprawie dofinansowania (wszystko wyjaśni się za 3 tygodnie). Zdaję sobie sprawę z tego, że ścigam się z czasem. Chcę wykorzystać te trzy tygodnie wspomagając leczenie, nie chcę tylko czekać i pozwalać chorobie się rozwijać.
Ufam mojemu lekarzowi i wiem, że robi wszystko co w jego mocy. Ale lekarze nie wiedzą wszystkiego. To prawda, są świetni w tym co robią, mają styczność z wieloma przypadkami, ratują życie i, co ważne, lekarstwa, które przypisują, są wcześniej testowane na bardzo dużej grupie ludzi. Jednak lekarze wiedzą tylko tyle, ile wiedzą i zawsze trzymają się tego, czego zostali nauczeni i co mogą przekazać pacjentowi. Razem z Bobem zrobiliśmy porządny research i wiemy, że jest wiele rzeczy, które możemy zrobić i które mogłoby mi pomóc. Jest dużo osób, które wyleczyły się z IV stadium raka (mój rak to oczywiście IV stadium) i mimo, że kuracje alternatywne traktowane są anegdotycznie, nie znaczy, że nie istnieją.
Teraz czekamy na wieści w sprawie dofinansowania (wszystko wyjaśni się za 3 tygodnie). Zdaję sobie sprawę z tego, że ścigam się z czasem. Chcę wykorzystać te trzy tygodnie wspomagając leczenie, nie chcę tylko czekać i pozwalać chorobie się rozwijać.
Ufam mojemu lekarzowi i wiem, że robi wszystko co w jego mocy. Ale lekarze nie wiedzą wszystkiego. To prawda, są świetni w tym co robią, mają styczność z wieloma przypadkami, ratują życie i, co ważne, lekarstwa, które przypisują, są wcześniej testowane na bardzo dużej grupie ludzi. Jednak lekarze wiedzą tylko tyle, ile wiedzą i zawsze trzymają się tego, czego zostali nauczeni i co mogą przekazać pacjentowi. Razem z Bobem zrobiliśmy porządny research i wiemy, że jest wiele rzeczy, które możemy zrobić i które mogłoby mi pomóc. Jest dużo osób, które wyleczyły się z IV stadium raka (mój rak to oczywiście IV stadium) i mimo, że kuracje alternatywne traktowane są anegdotycznie, nie znaczy, że nie istnieją.
Nie mam nic do stracenia (no, może poza naszymi oszczędnościami), więc mogę spróbować. Mam trzy tygodnie do rozpoczęcia chemioterapii i zamierzam spędzić ten czas w Hampshire, gdzie znajduje się klinika onkologiczna, która przeprowadzą kurację zastrzykami z witaminą C. Módlcie się, żeby mi to pomogło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz