Nadal szybko się męczę. Muszę nauczyć się „nie spalać tego, czego nie mam” jak mawia mój nauczyciel jogi. Chodzę na jogę w czwartki, ale wczoraj miałam tak intensywny dzień (musiałam zająć się Aaronem, do tego proba w teatrze), że z żalem postanowiłam odstąpić Bobowi miejsce na zajęciach. Kocham jogę, więc uwierzcie, że musiałam być super zmęczona, skoro byłam gotowa nie pójść. Koniec końców poszłam, bo Bob nie był zainteresowany moimi zajęciami dla hippisów. W trakcie lekcji myślałam tylko o tym jaka jestem zmęczona; nawet jak przyjmowałam pozycję dziecka nie było mi wygodnie. Kiedy wróciłam do domu, od razu poszłam do łóżka i spałam od 22.00 do 9.15 rano, kiedy to obudził mnie Aaron (tak, wiem jaka ze mnie szczęściara! Aaron nadal uwielbia spać. W tej chwili też uciął sobie drzemkę, dzięki czemu mogę napisać ten post.) Dziś czuję się już lepiej, ale wiem, że przez kolejny miesiąc będę jeszcze musiała przystopować.
Tlumaczenie: Frania Sady
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz