Wróciliśmy z naszej wspaniałej randki. Trwała cały tydzień i bardzo długo na nią czekaliśmy. W zeszłym roku nie mieliśmy wakacji. Chcieliśmy jechać do Paryża, ale islandzki wulkan pokrzyżował nam plany. Potem zabukowaliśmy sobie wakacje na wyspie Saint Lucia, ale na dosłownie kilka dni przed naszym wlotem, rozpętał się tam ogromny huragan, więc nie mogliśmy pojechać. Potem musieliśmy zająć się nowotworem. Koniec końców bardzo potrzebowaliśmy odpoczynku.
Rodzice Boba byli tak mili, że zaproponowali, że wezmą Aarona do siebie na tydzień, więc w drodze na lotnisko podrzuciliśmy go do nich. Kiedy kładłam go spać, położyłam się z nim, ucięliśmy sobie przemiłą pogawędkę i wyściskaliśmy się. Było mi smutno, że zostawiam go na cały tydzień. Od kiedy się urodził, nie widziałam go tylko przez te kilka dni, kiedy poszłam do szpitala na operację. A to się nie liczy – byłam tak naćpana, że nie pamiętałam nawet o tym, żeby za kimkolwiek tęsknić. W każdym razie przytulałam się z nim i powiedziałam mu, że kiedy obudzi się rano, taty i mamy nie będzie, bo będą na wakacjach. Aaron jest niezwykle empatycznym dzieckiem i od razu zorientował się, że jest mi smutno, więc delikatnie pogładził mnie po twarzy i powiedział: „Nie martw się, mamusiu, tatuś będzie tam z tobą i będzie się tobą opiekował.” Potem zapewnił mnie, że nie będzie za mną tęsknił, ani płakał.
Tak w ogóle to jest to najczęściej fotografowany dom na wyspie Saint Lucia. Książę Karol i Camilla odwiedzili go (oraz plantację, na którym się znajduje) parę lat temu. Zrobiono im tam sesję zdjęciową, dzięki której dom stał się jeszcze bardziej sławny. Stoi na niesamowitej, organicznej plantacji, gdzie hodowane są przepyszne produkty, których można skosztować, w tym te smakowite, jadalne kwiaty:
To były przepiękne wakacje. Mieszkańcy wyspy są super. Jedzenie było pyszne. Kolibry niesamowite. Nurkowanie relaksujące. Spacery przepiękne. Słońce… no cóż, było. Każdy dzień był słoneczny i gorący. W Anglii nigdy nie jest gorąco i słonecznie, więc cieszyło mnie to, że mogę siedzieć w słońcu i je chłonąć.
Nie chciałam wracać. Oczywiście jednocześnie tęskniłam za moim małym mężczyzną i martwiłam się, że on tęskni za mną. Zobaczenie się z nim po tygodniu było cudowne. Kiedy przyjechaliśmy, był akurat na małym spacerze, ale kiedy spostrzegł nasz samochód, zaczął biec. Biegł tak długo, aż wpadł w moje ramiona. Przez resztę dnia nie odstępował mnie ani na moment. Bez przerwy powtarzał: „Jak dobrze was wiedzieć, mamusiu i tatusiu”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz