wtorek, 30 listopada 2010

No to lecimy raz jeszcze

Od miesiąca boli mnie pierś, początkowo myślałam, że jest to wynik „urazu”, którego doznałam podczas zabawy z Aaronem i Bobem. W sobotę, 10 dni temu, obudziłam się z opuchniętą piersią, która była dwukrotnie (albo nawet trzykrotnie) większa od tej drugiej. W poniedziałek zadzwoniłam do centrum onkologicznego i rozmawiałam z pielęgniarką, która była bardzo zaniepokojona, ale powiedziała, że powody mogą być różne, na przykład infekcja. 

Następnego dnia spotkałam się z lekarką, bardzo miłą kobietą, której nazwiska nie mogę sobie przypomnieć. Od razu skierowała mnie na badanie mammograficzne i USG. Biedny Aaron musiał pojechać ze mną, ponieważ nie miałam go gdzie zostawić. Przywieźliśmy ze sobą mnóstwo zabawek i jedzenia, żeby miał się czym zająć i był zadowolony. Obiecał swojemu tacie, że będzie się mną opiekował i sprawił się znakomicie. Byłam spokojna. Wiedziałam, że poradzę sobie nawet jeśli się okaże, że jest źle. Byłam pewna, że nie będzie aż tak fatalnie, jak za pierwszym razem. Liczyłam na dobre wieści, ale byłam przygotowana na najgorsze.
 
Zostawiałam Aarona w poczekalni z pielęgniarką i poszłam na mammograf. Kiedy wróciłam, zastałam go roześmianego w towarzystwie całego tłumu pielęgniarek – powiedziały, że jest przesłodki i kilka z nich chciało zabrać go do domu! Parę minut później poproszono mnie na USG. Jak tylko weszłam do gabinetu, radiolog powiedział mi, że mammograf nie wykazał żadnych zmian nowotworowych. Wiedział, że się martwię, więc darował sobie wstęp, szybko przeszedł do rzeczy i powiedział, że nic mi nie jest. Następnie zrobił bardzo dokładnie USG (obu stron) i stwierdził, że poza zszywkami, tkanka prezentuje się znakomicie.

Jego zdaniem opuchlizna jest efektem ubocznym radioterapii. Ponoć podczas zabiegów piersi puchną. W moim przypadku tak nie było, ale dzieje się to teraz. Żeby upewnić się, że na pewno nic mi nie jest, zaproponował mi kolejną wizytę w grudniu.

Przeprowadzone badania zostały potraktowane jako moja roczna wizyta kontrolna. Nie będę musiała iść na USG w styczniu, z czego bardzo się cieszę, bo nie chciałam spędzać kolejnych świąt Bożego Narodzenia zastanawiając się czy jestem zdrowa. Te Święta spędzę relaksując się i obżerając.


wtorek, 2 listopada 2010

Ogłaszam oficjalnie...


...że moje włosy są dłuższe od włosów Boba! Co prawda tylko odrobinkę i to może mieć coś wspólnego z tym, że wczoraj był u fryzjera. Był dla mnie strasznie miły i poprosił o przyznanie mu 2 miejsca. Teraz rywalizuję już tylko z Aaronem!