niedziela, 2 maja 2010

Male zachwianie

Wszyscy mi mówią, że jestem dzielna, a moje pozytywne nastawienie wpływa na nich inspirująco. Ale powiem wam szczerze, że nie jestem ani dzielna, ani pozytywna. A na pewno nie bardziej niż wy, gdybyście byli na moim miejscu.
Radzę sobie z tym tak samo jak z nudną, papierkową robotą. Odkładam wszystko na bok. Całe negatywne myślenie spycham w najdalszy kącik mojej głowy i nie pozwalam sobie tam wchodzić. Bo niby po co? Żeby pamiętać o tych wszystkich rzeczach, których tak bardzo żałuję? Żeby użalać się nad samą sobą i moją rodziną? Katować się wyobrażając sobie Aaron dorastającego bez swojej mamy? Nie pozwalam na to.

Są chwile kiedy wydaje mi się, że najlepsza część mojego życia jest już za mną. Mimo tego zadecydowałam, że jedyną słuszną rzeczą jest poddać się terapii i mieć nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Gdybanie i tak nic nie pomoże.

W tym tygodniu nie mogłam uciec od czarnych myśli. Po pierwsze słyszałam historie kobiet, którym się nie udało. Później musiałam opowiedzieć o tym, co mi się przytrafiło przyjaciolce z ktora nie byłam w kontakcie od kilku miesięcy.
A na koniec dowiedziałam się, że straciliśmy jedną z naszych Syren. Nigdy osobiście jej nie poznałam, ale razem należałyśmy do jednej grupy wsparcia dla kobiet, które zmagają się z rakiem piersi. Odeszła zdecydowanie za wcześniej. To NIESPRAWIEDLIWE!

W ciągu tych kilku dni, gdzie się nie obejrzałam, wszędzie widziałam spustoszenie jakie sieje rak. Nie mogłam przestać o tym myśleć, ani w dzień, ani w nocy. Jestem w trakcie trzeciego tygodnia, czyli w okresie najwyższej formy fizycznej, zatem dlaczego myślę o rzeczach, które są nie do pomyślenia? Dobre pytania. Koniec z tym. Z powrotem przywdziewam mój pancerz.

Tlumaczenie - Frania

1 komentarz:

  1. Malina, moja przyjaciolka przeszla przez raka piersi 3 lata temu, teraz odrosly jej wlosy (i brwi i rzesy :) i wlasnie zaadoptowala chlopca z Haiti... Pamietaj ze jest swiatelko w tunelu, ze Twoja sila, ten pancerz o ktorym piszesz a ktory czasem jest zbyt ciezki zeby go utrzymac, jest tym co Cie broni przed choroba. Wiem ze dasz sobie rade a Aaron dorasta z mama ktora walczy jak lew, on juz ma wiecej niz niejeden maluch. Bede sledzila Twoj blog z modlitwa. Sciskam Cie bardzo mocno!!

    OdpowiedzUsuń