niedziela, 9 maja 2010

Dzień Race for Life



Miałam dziś świetny dzień. Bieg był super. Zdaje się, że uczestniczyło w nim ponad 2000 kobiet, a w tym moje koleżanki Liz, jej czteroletnia córka Anna, Carly, Daya i moja przyjaciółka Tor, z którą razem biegłyśmy.

Podczas gdy nasi mężowie, rodzice i dzieci bawili się na plaży, my wzięłyśmy udział w naszym małym biegu. Tor sypała żartami przez całą drogę pod górkę ( z górki pewnie też, tyle, że nie zauważyłam żeby było z górki). Tor jest jedną z tych osób, które potrafią jednocześnie biec i mówić.
Jestem z siebie zadowolona, ponieważ nie byłam pewna czy uda mi się przebiec cały dystans, biorąc pod uwagę to, że we wtorek miałam chemię. Na szczęście nie musiałam przystawać i iść, za to przebiegłam całą drogę i udało nam się to zrobić w 32 (albo 33?) minuty.
To chyba wystarczająco tłumaczy fakt, że na lunch zjadłam 3 bułki z bekonem i kiełbasą, a na kolację pyszna pieczen.



To ja kopiąca raka w tyłek. Kopniak został wykonany na specjalne życzenie Simona i Anthea.
Tłumaczenie: Franka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz