piątek, 12 marca 2010

Drugi tydzień


Mój stosunek do jedzenia się zmienił. Kiedyś kochałam jedzenie, a ono kochało mnie, byliśmy najlepszymi kumplami.  Szczególnie uwielbiałam zdrową żywność ; siałam nasionka, codziennie jadłam tony warzyw, sama robiłam soki. Od kiedy zaczęłam chemię, jedzenie stało się tak jakby obowiązkiem. Nie za bardzo chcę jeść, chociaż wiem, że powinnam. Co gorsza, najbardziej smakuje mi pizza i czekolada. Jak nie jem wystarczająco często, jest mi niedobrze. Jak zjem za dużo, jest mi niedobrze.  Muszę zjeść w sam raz – to mnie stresuje i konsekwencje są takie, że boję się jedzenia.

Nie zrozumcie mnie źle, zwykle udaje mi się zjeść dobrą ilość i wtedy nie czuje mdłości. Po prostu muszę uważać. To w sumie podobne do bycia w ciąży-  pierwsze tygodnie (lub jeśli jesteś Nicolą  9 miesięcy), kiedy musisz pilnować poziomu cukru, żeby uniknąć porannych mdłości.

Pomijając mdłości, czuję się świetnie. Udało mi się przebrnąć całkiem gładko  przez ten drugi tydzień. Nie mam żadnych typowych dla tego okresu chemii skutków ubocznych. Czuję się na tyle dobrze, że zdecydowaliśmy odwiedzić znajomych w ten weekend, pójść na babskie zakupy i męskie kajaki. 

Tlumaczenie: Ania Nakonieczna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz